Powered By Blogger

poniedziałek, 30 listopada 2015

Czekoladki Thorntons

Dziś będzie słodko i czekoladowo :-) czyli o jednej z największych wytwórni czekolad w Wielkiej Brytanii Thorntons.


Thorntons produkuje wspaniałe czekoladki i toffee już od ponad 100 lat. Pierwszy sklep został otwarty w Sheffield w Wielkiej Brytanii, przez podróżującego cukiernika Josepha Wiliama Thorntona i jego 14-letniego syna Normana w październiku 1911 roku.
Sklep odniósł ogromny sukces co zapoczątkowało otwarcie kolejnego w 1913 i wielu następnych sklepów po rozpoczęciu produkcji własnych wyrobów.
W 1921 roku powstała fabryka "J.W. Thorntons Ltd." Fabryka powstała dzięki synowi Josepha, Normanowi, gdyż Joseph zmarł dwa lata wcześniej przed powstaniem fabryki.


Obecnie jest to wiodąca firma czekoladek, toffee i fudge (angielska wersja naszej krówki) w Wielkiej Brytanii. Jest dzisiaj jedną z najlepiej rozpoznawalnych marek na wyspach, ich jakoś jest perfekcyjna.

Polecam zajrzeć na ich stronę, mają ogromny wybór swoich produktów oraz specjalne okazje cenowe, więc każdy znajdzie coś ciekawego i smacznego dla siebie.

http://www.thorntons.co.uk/


 
Sklepy Thorntons można znaleźć na terenie całej Wielkiej Brytanii, jest mnóstwo, więc nie musicie się martwić, że nie dostaniecie swoich ukochanych czekoladek :-)
Wszystkiego czekoladowego :-)
 

wtorek, 24 listopada 2015

6 przerażających i porzuconych miejsc w Szkocji

Jest coś fascynującego w porzuconych posiadłościach, które intrygują każdego kto się do nich zbliży. Wyobrażamy sobie życie które w nich płynęło w ostatnich latach, a teraz słychać w nich jedynie echo naszych kroków. Porzucone na pastwę losu, przetrwały pomiędzy zaroślami i lisami pięknej Szkocji.
Nie trudno sobie wyobrazić pojawiające się co rusz nowe mity i historie opowiadające o strasznych wydarzeniach mających miejsce w tych posiadłościach. Wydawałyby się idealnym miejsce na Halloweenową noc lub gotycki horror.

Zapraszam więc w podróż do szpitala, seminarium , wioski, zamku, ogrodu botanicznego, oraz parku rozrywki  .

GARTLOCH HOSPITAL - GLASGOW


Szpital Gartloch został otwarty w 1896 roku, rozbudowywany był do początków 20 wieku. Był to szpital psychiatryczny co jeszcze bardziej zachęca do tworzenia i opowiadania strasznych historii o jego pacjentach. W 1940 roku mieściło się w nim 830 łóżek dla pacjentów, oraz sanatorium z 50 łóżkami dla chorych na gruźlicę. Sanatorium działało aż do końca II wojny światowej. Szpital Gartloch zamknięto w 1996. Wiele z jego mienia przeniesiono do Gartloch Village, pozostawiając pustą skorupę. Patrząc na niego z zewnątrz można dostrzec piękną gotycką budowlę, otoczoną jeszcze piękniejszym terenem.

ST. PETER'S SEMINARY - CARDROSS

St. Peter's Seminary działało jedynie przez 14 lat, później zostało porzucone. Budynek przeznaczony był dla mężczyzn szukających spokoju, miejsca do refleksji oraz rozpoczęcia nowej drogi życia jako księża. Wybudowany w 1966 i porzucony niewiele czasu później ukazuje nam piękny przykład dwudziestowiecznego dzieła architektury, teraz jednak popada w ruinę. Umieszczony jest w lesie i od zawsze miał być jego integralną częścią. No cóż, jest chyba aż za bardzo gdyż natura już wdarła się do środka, wody płyną po ścianach i małych zakamarkach a po bokach można zobaczyć roślinność porastającą każdą wolną przestrzeń

THE VILLAGE - ST. KILDA

Jest wiele miejsc jak te mieszczące się w archipelagu St. Kilda, jest to opuszczona wioska na wyspie Hirta - największej w archipelagu. Można tu zobaczyć mnóstwo ruin, kamiennych domków wybudowanych w 19 wieku u wybrzeża zatoki. Życie nie rozpieszczało mieszkańców wioski, dosięgły ich epidemie, masowe emigracje i nieubłagana pogoda. Zimą 1929 roku wielu jej mieszkańców nie przetrwało mrozów, pozostawiając jedynie garstkę ocalałych w liczbie 36. Rząd zadecydował o ich przeniesieniu na stały ląd. Do dziś można podziwiać domy w których mieszkali.

NEW SLAINS CASTLE - ABERDEENSHIRE


Zapierające dech w piersiach ruiny zamku stoją majestatycznie u brzegu wybrzeża Aberdeenshire. Od dłuższego czasu zamek nie ma dachu a podłogę wyściełają dywany z trawy. Jedynie wewnętrzna struktura zamku trzyma się w całkiem niezłym stanie. Zamek wybudowany został przez Fracis Hey - Earl of Erroll pod koniec 16 wieku na miejscu poprzedniej posiadłości - Old Slains Castle, która została zniszczona na rozkaz króla James'a VI podczas religijnej rebelii.
Nowy zamek został porzucony we wczesnych latach 20. z powodów finansowych. Zamek niszczeje po dziś dzień, pomimo tego wygląda pięknie.

GLASGOW BOTANIC GARDENS RAILWAY STATION


W 19 wieku ogrody botaniczne były niesamowicie popularnym miejscem w Szkocji, więc w 1896 roku otwarto w Glasgow Botanic Gardens Railway Station. Ogród była dwa razy zamykany, pierwszy raz w trakcie Wielkiej Wojny, i po raz drugi na dobre go zamknięto w trakcie II wojny Światowej. Przez kolejnych 25 lat ogrody leniwie się rozrastały na pozostałościach po poprzedniej stacji kolejowej. W 1970 roku wybuchł tu pożar niszcząc wszystko co znajdowało się powyżej powierzchni lądu, pozostawiając niższe przestrzenia pokryte roślinnością i graffiti w całkiem niezłym stanie. Ogrody bardzo dobrze widać z lotu ptaka oraz przy wejściu do nich. Porzucona stacja z ogrodami jest teraz domem dla dzikiej natuy.

LOUDOUN CASTLE'S ABANDONED AMUSEMENT PARK - AYRSHIRE



Park datowany na początek 12 wieku, był domem dla dziadków Williama Wallace'a. Był przebudowywany w 1800 roku i latach późniejszych dla Hrabiny Loudoun, która nadzorowała posiadłość z 90 pokojami oraz bibliotekę z pokaźną ilością 10.000 książek. Doczekała się nieoficjalnego tytułu "Windsor of Scotland". Posiadłość praktycznie doszczętnie spłonęła w 1941 roku. Aż do 1995 roku nic się tu działo, później powstał tutaj park rozrywki, w którym były aż 3 roller coastery i mnóstwo innych atrakcji. Park rozrywki zamknięto w 2010 roku, część atrakcji przeniesiono w inne miejsca. Każdy jednak pamięta to miejsce nie jako park rozrywki, ale jako jedną z najbardziej eleganckich posiadłości w Szkocji.














Jest to kilka wybranych przeze mnie miejsc które można zobaczyć nadal na własne oczy, może nie da się od nich wejść, jednak z zewnątrz również prezentują się bardzo majestatycznie .
A jakie Wy znacie przerażające i porzucone miejsca?

wtorek, 17 listopada 2015

Nawiedzona wyspa Iona

Wielka Brytania składa się z około5500 wysp z czego 140 jest zamieszkanych. Największą oczywiście jest sama Wielka Brytania, pozostałe to Irlandia, Hebrydy, Szetlandy, Orkady, Anglesey, Man, Arran, Bute, Iona oraz Wight. Łączna powierzchnia Wysp Brytyjskich wynosi 315, 134km².
 
O samej Wielkiej Brytanii jako wyspie trudno pisać w kilku słowach, postanowiłam jednak skupić się na kilku mniejszych ale jakże bardzo ciekawych wyspach archipelagu Brytyjskiego. Będzie to kilka postów na temat różnych wysp, mniejszych i większych. Jest o nich mnóstwo do napisania, że postanowiłam podzielić to na kilka mniejszych postów, bo byłoby czytania a czytania, gdybym to tutaj w jednym próbowała ścisnąć.
 
Zacznijmy może od szkockiej wyspy...

IONA - Szkocka nawiedzona wyspa i skarb Hebrydów


Wyspa Iona położona jest na zachodnim wybrzeżu Szkocji, wyglądem i krajobrazem przypomina jeden z malowniczych zakątków Europy Południowej. Jej wybrzeże nie jest jednak obmywane przez ciepłe wody Morza Śródziemnego, ale gwałtowne fale Atlantyku. Wyspa należy do Hebrydów Wewnętrznych i zajmuje powierzchnię około 9km kwadratowych. Na pierwszy rzut oka nie ma w niej nic nadzwyczajnego, poza dość egzotycznych jak na Wielką Brytanię krajobrazem.
Okazuje się jednak, że tutejsze dzikie łąki i przepiękne plaże z białym piaskiem nad lazurowymi zatokami były świadkami dramatycznych wydarzeń. Na dodatek z wieloma miejscami w tym rajskim zakątku wiążą się krwawe legendy i paranormalne historie.
Zainteresowałam Was? O to chodziło. zapraszam na dalszą część o wyspie Iona.
 
Obecnie wyspę zamieszkuje około 177 osób, jednak początki zasiedlania wyspy sięgają VI wieku. W 563 roku pojawił się tutaj opat Kolumba, misjonarz i założyciel tutejszego opactwa Hy. Z wyspy zrobił swoją bazę do szerzenia chrześcijaństwa. W wybudowanym tu klasztorze ukoronowano wielu szkockich królów. Klasztor nadal się tu znajduje w bardzo dobrym stanie, i jest jedną z najlepiej zachowanych budowli kościelnych z czasów średniowiecza na terenie Hebrydów.


Opactow Hy

Poza opactwem, turyści chętnie odwiedzają tutejszą rajską plażę z białym piaskiem na południowo-wschodnim wybrzeżu. Woda ma piękny kolor a brak wiatrów, który doskwiera po drugiej stronie wyspy nie stanowi tutaj problemu.
Z tą plażą wiąże się jednak ciekawa ale jakże krwawa historia. Ponad 1200 lat temu, piękna plaża była miejscem rzezi 68 mnichów. Nie zgodzili się oni opuścić wyspy i w związku z tym spotkała ich tragiczna śmierć z rąk wikingów. By uczcić ich pamięć, zakątek nazwano "Plażą Męczenników", ale ze względu na przykre skojarzenia, rzadko używa się tej nazwy.


Restauracja przy "Plaży Męczenników"
Spacerując po wyspie, natrafimy również na ruiny żeńskiego klasztoru, znajdziemy na szczycie stromego wzgórza, z przepięknym widokiem na ocean. Budowla powstała w XII wieku a 300 lat później popadła w ruinę. Od tamtego czasu narażona jest na działanie kapryśnej szkockiej pogody, ale porośnięte mchem ruiny wciąż zaskakują całkiem niezłym stanem.
O miejscu krążą liczne legendy z duchami zakonnic w roli głównej. Ich groby znajdują się na terenie klasztoru, co podsyca tylko wyobraźnię turystów. Wyspa przyciąga oprócz pielgrzymów, również spirytystów, okultystów i uzdrowicieli, jest prawdziwym rajem dla badaczy sił nadprzyrodzonych. Wyspę nazwano nawet "szczeliną między światami".


Będąc na wyspie warto wybrać się na "Bajkowe Wzgórze" z którym również związana jest ciekawa historia Netty Fornario. Przybyła na wyspę w latach 20. XX wieku jako członkini jednej z sekt związanej z okultyzmem. Po krótkim czasie kobieta zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Jej ciało odziane wyłącznie w czarny płaszcz znaleziono 2 dni później na jednym ze wzniesień, zwanym Bajkowym Wzgórzem. Wzgórze uznawane jest za miejsce w którym dzieją się rzeczy nadprzyrodzone. Przyczyny jej śmierci do dziś nie zostały wyjaśnione, choć z medycznego punktu widzenia wykluczono atak serca, a wiele osób wierze iż kobieta zmarła na skutek tzw. psychicznego ataku ze strony członków sekty, który wywołał zatrzymanie akcji serca.


Iona zdaje się być miejscem, które przyciąga dziwne zdarzenia. Legendy o duchach, wikingach i magii mieszają się tu z tajemniczymi i niewyjaśnionymi morderstwami. Jeśli do tego dołożymy intersującą historię, ważny cel pielgrzymkowy oraz rajskie plaże z krystalicznie czystą wodą, wyspa będzie bez wątpienia jednym z najbardziej fascynujących miejsc w Europie.



Prom na wyspę Iona z wyspy Mull
Na wyspę bardzo łatwo można się dostać, jednak polecam dobrą pogodę, gdyż gdy na morzu hula sztorm, prom nie pływa. Na wyspę przepłyniemy promem z wyspy Mull, z miejscowości Fionnphort. Prom odpływa co pół godziny.
Teraz tylko pakować się i relaksować się nad szkockim lazurowym wybrzeżu. Czego chcieć więcej!

poniedziałek, 16 listopada 2015

Fraserburgh - małe ale piękne

Fraserburgh to małe miasteczko położone w północno-wschodniej części Szkocji w regionie Aberdeenshire. Nie ma się co martwić, nie tkwimy na pustkowiu, bowiem w pobliżu jest sporo innych małych miejscowości jak Peterhead, Banff, Elgin czy troszkę większe Aberdeen położone 64km na południe.

 

W Fraserburgh znajduje się największy port połowu skorupiaków. W 2008 roku wyłowiono blisko 12.000 ton skorupiaków. Populacja w tym mieście nie jest ogromna, można szacować, że żyje tam około 12.500 ludzi.
Kutry rybackie w porcie Fraserburgh



Pozostałości po zamku gdzie mieściła
się winiarnia
Miasteczko Fraserburgh wzięło swą nazwę od "Burgh of Fraser" gdzie Fraser to nazwisko, czyli miasteczko Fraserów, którzy kupili tutejsze ziemie w 1504 roku. W 1570r rodzina Fraserów wybudowała tutaj zamek "Fraserburgh Castle" przy Kinnaird's Head, w ciągu kolejnego roku dobudowano również kościół.


Obszar na którym się osiedlili Fraserowie znany był pod nazwą "Faithlie". Od 1590 roku zaczął rozwijać się tutaj mały port. W 1592 przemianowano nazwę miasta na "Fraserburgh" dzięki Królowi Jakubowi VI. Sir Alexander




Fraser otrzymał pozwolenie aby udoskonalić i zarządzać tą okolicą jako Lord Saltoun. Tytuł ten nadal istnieje i jest w posiadaniu Flory Fraser, dwudziestej Lady Saltoun oraz głowy tej rodziny. Królewskie rozporządzenie pozwoliło również na budowę szkoły średniej oraz uniwersytetu.
Lady Saltoun nadal posiada przywilej mianowania rektora, dyrektora oraz wszystkich profesorów na danej uczelni. Dzięki dotacji z Parlamentu Szkockiego pierwszą szkołę wzniesiono w 1595 roku, a dwa lata później powstało Zgromadzenie Ogólne Kościoła Szkocji.




W 1787 roku Fraserburgh Castle przekształcono w Kinnaird Head Lighthouse, czyli pierwszą Szkocką latarnię lądową. W 1803 roku pobliski kościół został powiększony aby mógł pomieścić około 1000 osób. Zaobserwowano wzrost populacji wraz z pojawieniem się większej ilości prac sezonowych. W 1780 roku było 2000 osób mieszkających w tej okolicy, z czego 1000 mieszkało w ścisłym centrum. Tutejszy port przeżywał rozkwit w latach 1807-1840, do tego czasu do portu zawijało 8 statków z ładownością 45-155 ton oraz 220 mniejszych łodzi do połowu śledzi.




W 1865 roku otwarto dworzec kolejowy, pociągi kursowały do Aberdeen i St. Combs. Jednak niewiele później, bo w 1965 dworzec zamknięto w ramach cięć budżetowych, choć pociągi towarowe nadal kursowały aż do 1979 roku. Po tym roku stacja została przebudowana.

Dzisiaj miasteczko pachnie głównie rybami i nie z powodu tych wszystkich łodzi i kutrów rybackich, znajduje się tu kilka wielkich przetwórni rybnych, gdzie obok szkotów pracuje tu mnóstwo Polaków. Są tam ryby wędzone, mrożone oraz wszelkie możliwości ich pakowania. Najwięcej pracy oczywiście mają ludzie przed Świętami Bożego Narodzenia, około września aż do połowy grudnia, kiedy pakuje się i wysyła ogromne ilości ryb do wszystkich sklepów w Wielkiej Brytanii.


Sztorm w porcie



Miasteczko Fraserburgh jest bardzo przyjazne, Szkoci są bardzo gościnni i nie przejmują się gdy rozmawiają bardzo głośno z kimś po drugiej stronie ulicy, a obok nich przejeżdżają samochody, mnie najbardziej zachwyca tamtejsza zabudowa, jest w mojej opinii po prostu piękna, niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju. Dla innych jest pewnie nijaka, szara i nudna, owszem jest szara i każdy dom wygląda tak samo jak inny stojący obok, ale mają w sobie to coś i są jedyną w swoim rodzaju zabudową, której nie zobaczycie w innych krajach. Do tego dochodzą nisko osadzone okna, przez które widać całe toczące się wewnątrz życie.


Piękna zabudowa miasta, jeden z ładniejszych i mniej nudnych budynków

Centrum miasteczka


Biblioteka miejska


Sklepiki na dole mieszkania na górze, typowa zabudowa w tym regionie i całym kraju
W Fraserburgh są dwa muzea, które naprawdę warto zobaczyć, pierwsze to Muzeum Latarni Morskich w Szkocji, a drugie to skansen, dokładnie Muzeum Dziedzictwa Narodowego i tej okolicy.

 
Tutejszy port powala od pierwszych chwil gdy się tylko na niego spojrzy pomiędzy domami, pod koniec roku w miesiącach jesiennych zaczyna tutaj wiać porywisty wiatr, więc trzeba bardzo uważać gdy idzie się na spacer, czasem trzeba się nawet czegoś trzymać, tak wieje. Szkoci się śmieją, że na przełomie roku wieje tak mocno, że muszą niekiedy szukać swoich kubłów od śmieci na końcach wielu ulic. :-)

Widok od strony parkingu i caravan parku na wydmy i plażę, za wydmami znajduje się pole golfowe

Plaża w Fraserburg

 W Fraserburgh wszędzie dojdziemy na piechotę, co nie oznacza, że ludzie nie mają samochodów :-)
jednak jest wszędzie blisko, są tutaj dwa bardzo dobrze znane nam sklepy; "LIDL" i "TESCO", gdzie można znaleźć kilka półek z polskimi produktami. Obok nich jest fantastyczny sklep ARGOS, w którym można kupić wszystko czego dusza zapragnie, do domu, kuchni, łazienki, do garażu i samochodu, zabawki i kosmetyki dosłownie wszystko. Po drugiej stronie miasta znajdziemy sklep "ASDA". W samym mieście jest również sporo komisów z używanymi samochodami, więc zawsze można kupić sobie cztery kółka, gdy już nam się znudzi chodzenie.













Niedaleko sklepów jest piękna plaża i jeszcze piękniejsze wydmy. Pomiędzy sklepami a centrum miasta mieszczą się boiska sportowe. Każdy więc znajdzie coś dla siebie.
Transport w miasteczku jest nienajgorszy, zawsze warto korzystać z własnych nóg :-) lub samochodu, gdy na początku nie możemy sobie na niego pozwolić, świetnie kursują tutaj autobusy, dojedziemy dzięki nim wszędzie.
 
Ja zakochałam się w tym mieście, jest to jedno z piękniejszych miasteczek które widziałam na własne oczy, polecam każdemu choćby na kilka dni aby zobaczyć okolicę, odpocząć i zrelaksować się od monotonii wielkiego miasta. Na prawdę warto.
 
 

niedziela, 8 listopada 2015

Tamiza i jej atrakcje

Dzisiaj będzie troszkę z innej beczki, ale również ciekawie. Postanowiłam napisać o pięknej rzece przepływającej przez serce angielskiej stolicy, czyli o Tamizie (ang. Thames) w starożytności rzeka zwana była "Tamesis".


Skoro Londyn to i południe kraju, więc rzeka się znajduje na południowym krańcu Wielkiej Brytanii, ma 346 kilometrów długości, a jej obszar źródłowy znajduje się we wzgórzach Cotswold - swoją drogą piękna okolica, warta osobnego artykułu.


Początkowo rzeka omija łukiem wzgórza "Chiltern" i przepływa tworząc zakola przez Basen Londyński. Uchodzi do Morza Północnego tworząc estuarium (poszerzone, lejkowate ujście do morza), które rozpoczyna się już w Londynie (London Bridge), kilkadziesiąt kilometrów od morza.

Do lat 60. na skutek ogromnych zanieczyszczeń rzeka była całkowicie pozbawiona biocenozy, dzięki akcji ratunkowej, po latach w Tamizie znów pojawiło się życie.



Tamiza za pomocą kanałów jest połączona z innymi rzekami w Anglii i Walii, przez co stanowi najważniejszą drogę wodną Wielkiej Brytanii. Najbardziej znanymi i największymi ośrodkami miejskimi znajdującymi się nad Tamizą są: Oksford, Reading, Windsor i Londyn.


"Emirates Air Line LONDON"
Będąc w Londynie warto wybrać się na spacer wzdłuż rzeki i podziwiać piękne widoki. Jedną z najnowszych atrakcji turystycznych rzeki jest kolejka linowa, która jest ostatnią inwestycją komunikacyjną z okazji igrzysk olimpijskich w Londynie i jednocześnie pierwszą pierwszą miejską kolejką linową w Wielkiej Brytanii.



Kolejka ma długość 1,1 kilometra i w swoich 34 wagonikach może przewieźć 2,5 tysiąca pasażerów na godzinę. Kolejka, oprócz bycia kolejną atrakcją podczas igrzysk, ma też nieco inny cel, którym jest połączenie wybrzeży North Greenwich i Royal Docks, czyli dwóch z najbardziej aktywnych obszarów rewitalizacji w Londynie.
Kolejka oferuje swoim użytkownikom zapierające dech w piersiach panoramiczne widoki.






Jej budowę rozpoczęto w 2011 i pochłonęła ona 60mln funtów z kieszeni linii lotniczych Emirates z Dubaju, które przez 10 lat będą mieć prawo do nazwy kolejki - "Emirates Airline".




Opłata za jednorazowy kurs to 4,4 funta a za dwa bilety w tym powrotny trzeba zapłacić 8,6.

Kolejną atrakcją która znajduje się na Tamizie są zapory.
 
 
Zapory na Tamizie zostały opisane jako ósmy cud świata. Zapory są bardzo imponującym dziełem inżynierii, jako część systemu obrony przeciwpowodziowej Londynu, pomagają w zakresie zarządzania ryzykiem powodziowym, chronią własność wartą 80mld funtów oraz siedem milionów ludzi.

 
Zapory odgrywają istotną rolę, służą do ochrony przed powodzią w centrum Londynu, umożliwiając jednocześnie żeglugę po Tamizie.
 
Wysokość poziomu wody na wysokości London Bridge wzrosła około 75cm, w ciągu wieku, w związku z topnieniem polarnych czap lodowych oraz działalności człowieka. Główną przyczyną występowania ryzyka powodziowego w Londynie  jest podnoszenie się pływów morskich. Te pochodzące z północnego Atlantyku zazwyczaj przechodzą na północ od Wysp Brytyjskich. Czasami jednak północny wiatr wtłacza je do Morza Północnego, pompując miliony ton dodatkowej wody do Tamizy, podnosi to niebezpiecznie jej poziom. Zapory są imponującą konstrukcją, są największą na świecie ruchomą zaporą przeciwpowodziową rozciągającą się 520 metrów przez Tamizę w Woolwich.

Oto krótka historia, która doprowadziła do zbudowania tych barier:

Powódź, która nawiedziła Wschodnie Wybrzeże 31 stycznia 1953 została oceniona jako największa katastrofa jaka kiedykolwiek miała miejsce w czasach pokoju w UK. Zginęło 307 osób oraz 46 000 zwierząt. 100 000 hektarów i 24 000 domów zostało zalanych, a 32 000 domostw trzeba było ewakuować. Powodzie miały miejsce wzdłuż wybrzeża angielskiego od ujścia rzeki Humber do Deal w Kent. Cała Wyspa Canvey, gdzie 58 osób straciło życie, znalazła się pod wodą. Dodatkowe 100 osób straciło życie na morzu. Zostało naruszonych 50 grobli. Pociąg, 500 metrów za Hunstanton, na trasie do Kings Lynn „zderzył się z domem niesionym na grzbiecie fali”. 4000 ha gruntów rolnych pozostawało wciąż zalanych pod koniec lutego, a odzyskanie gruntów po słonym podmoczeniu zabrało rolnictwu 5 lat. Wielka powódź była największą klęską żywiołowa jaka nawiedziła Wielką Brytanię w XX wieku. Koszty szkód i zakłóceń szacuje się na około 5 mld funtów w przeliczeniu na dzisiejsze ceny.

 
Brzeg Tamizy skrywa jeszcze jedną atrakcję, a jest nią piękny park.
 
 
 Na północnym brzegu Tamizy, z którego rozpościera się piękny widok na niesamowitą tamę przeciwpowodziową leży perła w koronie parków Londynu. "Thames Barrier Park" znajduje się w Silvertown. 9 ha parku zawiera trawniki, drzewa i żywopłoty, fontanny, ogrody, łąki dzikich kwiatów, place zabaw dla dzieci oraz 5 boisk do gry w piłkę nożną i koszykówkę, z pięknym widokiem na barierę. Park został zaprojektowany przez Patel Taylor przy współpracy z Signers Group i inżynierami z Ove Aarum, którzy wygrali międzynarodowy konkurs. Projekt parku zdobył nagrody w Wielkiej Brytanii i USA.
 

 
I na koniec kilka słów o rzeczywistej sytuacji:
W ostatnich tygodniach powodzie nawiedzają okolice Londynu a co za tym idzie sama rzeka przybrała i wylewa. Mieszkańcy londyńskiej dzielnicy Kington Upon Thames starali się zabezpieczać przed wodą, której przybywało z każdą godziną w przepływającej przez stolicę rzece Tamizie. Wielka Brytania zmaga się od początku roku z silnymi wiatrami, deszczami i powodziami. Zalanych było ponad 5 tyś. domów, do pomocy zwołano nawet około 2000 żołnierzy.